Hej dziewczyny!
Odkąd zaczęłam pracę w restauracji czuję się taka bezpłciowa... Muszę mieć związane włosy, delikatny makijaż, brak lakieru na paznokciach. Żadnej biżuterii, płaskie buty, spodnie najlepiej dresowe to jedne z wielu wymogów. Koszulkę polo, którą noszę mam w kolorze koszulek kasjerów z McDonalda- mało komu taki kolor pasuje. Mam wrażenie, że zlewam się z kolorem posadzki.
Po pracy nie mam już siły się stroić. Denerwują mnie trochę godziny pracy, albo przychodzę na 5:30 rano, albo wracam do domu po 22. Czasem między jednym a drugim dniem pracy mam odstęp 8 godzin (od zakończenia poprzedniej zmiany do rozpoczęcia następnej)...
W dodatku pogorszył się stan moich włosów :/ zaczęły wypadać (brak snu i nieregularne posiłki) i stały się bardziej suche (od temperatury w pracy - pieczemy bułki, chleb, zapiekanki i ogólnie fast-foody) .
Nigdy nie potrafiłam znaleźć swojego stylu. Mimo rozmiaru 36/38 wydaje mi się, że w każdych ciuchach wyglądam jak wieloryb (przy 172 cm ważę około 56 kg), więc chyba nie jestem olbrzymem. Potrafię przez pół roku nic sobie nie kupić regularnie przemierzając galerie handlowe.
Osoby, które mnie inspirują to:
W związku z tym mam kilka pytań do Was. Jak to się stało, że odnalazłyście swój styl? Jak go odnaleźć? Może znacie strony internetowe, książki, czasopisma które mogłyby mi w tym pomóc?
A może powinnam być mniej krytyczna w stosunku do siebie?
Wiem, że odpowiedni makijaż, ubiór, dodatki i fryzura potrafią naprawdę wiele zdziałać. Nie chcę być już szarą myszką.
Zachęcam do komentowania, bardzo zależy mi na Waszej opinii.
Odkąd zaczęłam pracę w restauracji czuję się taka bezpłciowa... Muszę mieć związane włosy, delikatny makijaż, brak lakieru na paznokciach. Żadnej biżuterii, płaskie buty, spodnie najlepiej dresowe to jedne z wielu wymogów. Koszulkę polo, którą noszę mam w kolorze koszulek kasjerów z McDonalda- mało komu taki kolor pasuje. Mam wrażenie, że zlewam się z kolorem posadzki.
Po pracy nie mam już siły się stroić. Denerwują mnie trochę godziny pracy, albo przychodzę na 5:30 rano, albo wracam do domu po 22. Czasem między jednym a drugim dniem pracy mam odstęp 8 godzin (od zakończenia poprzedniej zmiany do rozpoczęcia następnej)...
W dodatku pogorszył się stan moich włosów :/ zaczęły wypadać (brak snu i nieregularne posiłki) i stały się bardziej suche (od temperatury w pracy - pieczemy bułki, chleb, zapiekanki i ogólnie fast-foody) .
Nigdy nie potrafiłam znaleźć swojego stylu. Mimo rozmiaru 36/38 wydaje mi się, że w każdych ciuchach wyglądam jak wieloryb (przy 172 cm ważę około 56 kg), więc chyba nie jestem olbrzymem. Potrafię przez pół roku nic sobie nie kupić regularnie przemierzając galerie handlowe.
Osoby, które mnie inspirują to:
- Monika z bloga Stylish!
- Anwen z bloga www.anwen.pl
- Alinka z bloga www.alinarose.pl
Dla mnie MONIKA+ANWEN+ALINA=IDEAŁ do którego chciałabym dążyć.
W związku z tym mam kilka pytań do Was. Jak to się stało, że odnalazłyście swój styl? Jak go odnaleźć? Może znacie strony internetowe, książki, czasopisma które mogłyby mi w tym pomóc?
A może powinnam być mniej krytyczna w stosunku do siebie?
Wiem, że odpowiedni makijaż, ubiór, dodatki i fryzura potrafią naprawdę wiele zdziałać. Nie chcę być już szarą myszką.
Zachęcam do komentowania, bardzo zależy mi na Waszej opinii.